Junak M12 Vintage

Junak M12 Vintage w mojej ocenie jest jednym z najpiękniejszych motocykli 125 w klasie chopper/cruiser. Nie tylko na zdjęciu ten motocykl wygląda czadersko. Jest piękny także na żywo. Dzięki temu że jest niemalże pozbawiony wad, jego urok nie pryska. Zwykły model M12 także robi dobre wrażenie, ale odmiana Vintage ma w sobie coś szlachetnego, szczególnie czarny ma „ten” charakter. Myślę, że na wersję czarną sam Batman nie powstydził by się usiąść i pojechać po bułki do pobliskiego sklepu. Owszem, mamy też w ofercie Junaka M11 czy też M16, które wyglądają jeszcze bardziej „kozacko”, ale z tymi motocyklami jest trochę jak z kobietami. Są kobiety ładne i są te mega prześliczne, które czarują od pierwszego wejrzenia. Junak M11 i M16 należą do tych czarujących. Ale gdy się okaże, że z jakiegoś powodu w ślicznotce nie sposób się zakochać, nagle jej uroda przestaje mieć znaczenie i podobnie jest właśnie ze wspomnianymi modelami, są śliczne, ale ja nie potrafię się w nich „zakochać”, mimo że mają one rzeszę fanów i są to naprawdę dostojne 125-tki. Nie wzdycham rozmarzony widząc te maszyny, bo nie poczułem na nich bluesa, nie połączyłem się z nimi jak Avatar z Torukiem, natomiast z  Vintagem pojawiła się chemia. Testując Kymco Zing II, bardzo polubiłem nisko osadzoną i płaską kierownicę, w M12 Vintage, także mamy płaską kierownicę. To właściwie jest detal, ale zupełnie zmienia odczucia z jazdy. Wysoka kierownica w prawdzie jest wygodniejsza, ale przez to wiele się traci. Wysoka kierownica powoduje, że to motocykl nas wiezie, jesteśmy tylko jakimś tam elementem całości. Natomiast gdy mamy płaską kierownicę, nad którą musimy się trochę pochylić, czujemy się bardziej jak na ścigaczu czy nakedzie, albo na koniu w galopie. To my jesteśmy kluczowym elementem tego związku. Jesteśmy bliżej drogi, bliżej motocykla, precyzyjniej się go kontroluje, a to zachęca do bystrego przemykania w miejskim gąszczu. To też pozycja, która ma na celu mniej pokazywania siebie. Tu raczej chodzi o samolubne czerpanie przyjemności z jazdy. Cały świat może nie istnieć. Nie chcesz się pokazywać jaki to jesteś piękny, z wypiętą do przodu klatą, skórą z naszywkami i długim wąsem, na Vintage, raczej przygarbiasz się żeby ssać mleko motocyklizmu. Na trasy nie szczególnie jest to wygodne, ale jeżeli go pokochasz to mu wybaczysz wszystko, nawet ultra twardą kanapę. Poza tym, spójrzmy prawdzie w oczy, w pojemności 125, mało który motocykl daje prawdziwą frajdę z trasy, to jest raczej klasa sprzętu na miasto i na wypad po pracy w relaksujące miejsce. Druga sprawa, która zasługuję na uwagę to silnik Zongshen na wtrysku, który pięknie oddaje moc na wszystkich partiach obrotów. Miałem okazję pojeździć Z-One R 125, z tej samej fabryki. Oba silniki mają podobną charakterystykę oddawania mocy, przyjemnie ciągną od niskich obrotów i bardzo wysoko się kręcą przy tym nie tracąc mocy aż do odcięcia. Na 4 biegu pociśniesz aż 100km/h, na 5-tce powoli rozpędzisz się do 110. Większe prędkości, do osiągnięcia raczej z wiatrem. Po 3 zakręcie zdobywasz zaufanie zarówno do opon, jak i do stabilności prowadzenia. Ciągle tarłem podnóżkami o asfalt, nie potrafiłem się powstrzymać od przechylania się na boki. Gdy butem poczujesz chropowatą powierzchnię asfaltu, serce zaczyna szybciej bić. Zachodzi klasyczna reakcja w organizmie. Najpierw hormon stresu, potem poczucie zwycięstwa i dopamina. To uzależnia. Trzecia rzecz, która mnie osobiście ujęła, to kanapa. Jest w stylu nowoczesnym, ale przy tym ma coś z klasyki. To bardzo trudne do uzyskania połączenie. Niestety jest potwornie twarda. Znany Youtuber, adBuster, pojechał Junakiem M12 Vintage do Portugalii pokonując kilka tysięcy kilometrów w jedną stronę. Junak nie zawiódł, ale jak adBuster, przyznał „hemoroid boli”. Jedyne co trochę psuje efekt, to bęben z tyłu. Owszem, w chopperze, jeszcze jakoś to ujdzie, nie wygląda najgorzej, hamuje też całkiem nieźle i pasuje do stylu Vintage, ale z mimo wszystko widział bym tu tarczowy hamulec, który by obok wtrysku pełnił rolę tego akcentu nowoczesności i nowej, lepszej ery chińskich motocykli. Przyczepię się też do umiejscowienia tablicy rejestracyjnej. Na zdjęciu prototypowym, mamy rejestrację z boku, przy kole, natomiast w wersji która trafiła do sprzedaży, jest nad siodełkiem. Oczywiście co kto lubi, ale ja wolał bym gdyby była z boku. Można też się przyczepić do słabo widocznego sygnalizatora włączonych kierunkowskazów. Trzeba też przywyknąć do tego że mocno wysunięte koło do przodu, powoduje że środek ciężkości znajduje się w większej mierze na tylnym kole. Przednia część motocykla jest bardzo lekka, przez co na nieutwardzonej drodze, złapanie przedniej klamki zwykle oznacza blokowanie koła i wielkie ryzyko gleby.